sobota, 4 września 2010

Bridget Jones's Diary, albo Grochola.

Nadszedł taki czas, w którym poczułam, że nadeszła dorosłość (panta rhei?). Zabawne, czułam to niemal od zawsze, na przykład kiedy piekłam z babcią szarlotkę, albo mazałam po nieważnych receptach. Kiedy urodziła się moja siostra, byłam już starsza od mamy.  W gimnazjum (tym przedwojennym..) przeczytałam wszystko, co się dało i ostatecznie wybrałam Emancypantki, a z Połanieckimi rozliczam się do dziś (i dziś, uwierzcie, i tak jestem  bardziej wyrozumiała). Potem poszłam na studia i stuknęła mi czterdziestka. Po czterdziestce lata lecą szybciej. Karmen powiedziała, że jak psu. Tego się niestety trzymamy. Natomiast to wszystko nie jest do końca, że tak powiem, wymierne.
Wymierne są zauważalne zmiany w świecie.
(Od zawsze kochałam Pana Tadeusza, dr Eligiusz Szymanis powiedział, że to spotyka tylko tych, którzy czują, że już wszystko przeżyli, że coś się skończyło bezpowrotnie i została im samotność bruku, tudzież bruku Paryża).
Myszka mówi, że Syreny mówią  tak: jest kobieta - św. Teresa, kobieta bluszcz, kobieta babo-chłop i kobieta famme fatale … Karmen mówi, że ja to Teresa, święta zresztą.( Znaczy nie, że dosłownie tak mówi, tylko sens taki z tego). Dwóch już mężczyzn w jednym tylko tygodniu, dało mi do zrozumienia, że famme fatale, albo że co najmniej wredna suka (że mściwa, feministka, idiotka, alboco). Grr mówi, ze mnie lubi. Gzu mówi, ze trzeba się zniszczyć alkoholowo. Pisia mówi, że kocha ploteczki. Bobi mówi, że powrócił.
Pan w sklepie nie zapytał o dowód.  Tak, wiem, jeszcze zapytają nie raz. Jeszcze nie raz ktoś kogoś zaczepi, że się zadaje z licealistką. I jeszcze nie raz uczniowie wejdą do biblioteki i się rozejrzą pytająco – gdzie jest PANI?
Chodzi jednak o coś innego dziś. Ten serial, mimo wszystko nie jest sitcomem. Kupowałam spodnie i nagle, wchodząc do drogich sklepów poczułam to – ludzie traktują mnie poważnie. Potencjał mam na klientkę. (ja wszystko rozumiem, że bandyci są wszyscy niemal ode mnie młodsi, że gwiazdy popkultury w moim wieku to już grają w lidze dojrzałych i doświadczonych, że znajomi ze szkół się pobierają i rodzą dzieci, w dość dowolnej kolejności, że …) Panie ekspedientki, jakże często młodsze, uważają, że warto o mnie dbać. Że mam te 300 złotych polskich na sukienkę w kwiatuszki i 390 na skórzaną kurteczkę z tak cholernie mięciutkiej skóry, ze zapominam o wegeprzekonaniach i w nią wtulam ramiona, jak w mężczyznę, co najmniej kochanego, no bo po co mężczyzna, skoro ten kolor i moje włosy, skoro ta sukienka i moje piegi, skoro i Carrie i Samantha i Miranda, a nawet Charlotte skusiłyby się bez chwili refleksji, choć ich sklepy są dwadzieścia pięć razy droższe od moich. 
Tak więc panie w każdym sklepie traktują mnie poważnie i najmilej – używam stopnia naj, bo to takie naj jest. Nie żeby kiedyś były niemiłe. Teraz po prostu jestem dorosła.
(żeby nie było, ani kurtki ,ani sukienki nie kupiłam – no bo potencjalnie może bym mogła, ale kinetyka zero , czy jak to tam się mówi – w sensie wiadomo, czemu nie kupiłam – po co pisać.)
Są więc aspekty miłe i niemiłe. Niemiłe uderzyły mnie, jako  takie zupełnie w stylu anglosaskich komedii, tudzież dramatów, melodramatów i horrorów. A także rodzimych produkcji o toksycznych znajomych, współpracownikach i oczywiście, przede wszystkim o toksycznej rodzinie. A więc tak-  chyba zaliczam się już do najprawdziwszych, serialowych singielek. TAK! Wiem. Co robić..
Impreza rodzinna, w szerszym niż w zwykłym  dwudziestoosobowym składzie.. No i chwila ciszy.
1. Jak tam sprawy damsko-męskie, Aniu? (Babcia Jaga wypiła dużo wina. Białego, ale i tak miała czerwone policzki).
2. No to jak to, słyszałem, że chcesz na Bałkanach szukać męża. Ale to musisz przytyć. /Dziadek Słoń jest kosmiczny, ale skąd wiedział, że w Polsce to.. Nie zna mojej teorii o zaniku testosteronu wszak. Może po mnie widać, że idzie jak po grudzie…
3. A jak tam, kiedy  szykujesz jakieś wesele? /Wujek Pujek, który wszak, sam zwlekał, a w ogóle to kiedyś mi powiedział, że mam się gnojami żadnymi nie przejmować.
4. Sprawę zakończyła, po jakimś czasie, ciocia Alexis, która kategorycznie zapowiedziała, że przed trzydziestką, mam się wydać za mąż i urodzić co najmniej jedno dziecko.
Sprawa jest skomplikowana, bo oczywiście wszystkie bohaterki książek i filmów kobiecych znienawidziły przez coś takiego rodzinne spotkania. Ja tego nie zrobię, choć to dopiero pierwszy raz, ciekawe jak będę śpiewała za rok, albo dwa, bo za pięć to penie zwariuję i będzie mi obojętne.. W każdym razie myślałam, że to tylko tak na niby jest, a nie że naprawdę TO ROBIĄ.
Jestem dziś prawdziwie dotknięta dorosłością.
Jestem z serialu.  Jestem, o zgrozo,  singielką. Jestem z Manhatanu, z Delhi, z Londynu, z Wilkowyj, z Grabiny i z Paryża. (Może choć trochę jestem z Holiłódu?)
Mam nowe, szałowe spodnie i chodziłam dziś sobie na moich ślicznych różowych obcasach.  Ale wciąż marzę, że kiedyś będę miała urodziny pod znakiem Hannah Montana.
A Myszka powiedziała, że będzie szatan party. Pisia powiedziała, ze będzie piknik. Grr powiedziała, ze będzie kawa. Karmen powiedziała, że zrobimy coś checzowego już jutro.
(są najlepsze).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz