piątek, 19 listopada 2010

Praga jest kobietą.

Między piątym października, a dziewiętnastym listopada wiele rzeczy się zmieniło, ale Praga pozostaje moją trudną, życiową miłością. Właściwie kończy się listopad i każde październikowe zdjęcie jest już nieaktualne. Zmienił się wyraz twarzy, temperatura ścian, błyski okien też jakby zjesienniały . 
I pozornie wszystkie kroki wciąż brzmią tak samo (bo przecież nadal nie ma śniegu, lodu, gołoledzi, a przymrozki przymrażają ewentualne kałuże tylko wtedy, gdy i tak brak na ulicy stóp do kroczenia) i tempa ludzkich reakcji na przestrzeń, spojrzeń, zatrzymań na czerwonym i nie. Wszystko niby tak samo, ale wszystko się zmieniło. 
Można przyjrzeć się mocniej i zobaczyć. Bo Praga jest kobietą. Nie mężczyzną - zdobywcą, a kobietą żywą i mocną. W październiku wyglądała trochę inaczej. Można przyjechać, popatrzeć i porównać z moją opowieścią. Każdy, kto rozumie kobiety, zrozumie tę dzielnicę na skraju świata. Wszystko jest zawsze bardziej wschodnie na wschodzie, bardziej dzikie na zachodzie nie jest, bo dziki zachód to w zasadzie wschód z drugiej strony. Nigdy nie zrozumiałam do końca sensu nazywania stron prawą i lewą skoro z drugiej strony wszystko i tak jest odwrotnie. 
Najbliższa okolica, codzienna. Idziemy Ząbkowską na wschód, odbijamy w Korsaka na południe, docieramy do Kijowskiej i na Kijów zmierzamy, albo i nie.. A dworzec wschodni, mister warszawy, rok 1969 jest dziś nagi i prowizoryczny. Nie rozumiem po co go remontować, skoro w roku oddania - 2012 i tak będzie koniec świata.
Robienie zdjęć mojej dzielnicy to jak fotografowanie trochę zaburzonej dziewczyny w nieokreślonym wieku. Czasem pstryk i ocierasz się o śmierć - coś ewidentnie nie nadawało się na uwiecznienie i nie pomaga stare dobre "prawda czasu, prawda ekranu" - praga czasami dałaby ci w mordę za fotkę (dzięki Bogu - jesteś stąd, też jesteś kobietą,  masz psa, albo udajesz, że nie robisz zdjęć). Kiedy indziej będzie jęczała o więcej, bo chce być gwiazdą, oczkiem w głowie, ukochaną błyskotką i laleczką - pamiątką.

(kocham cię kretynko.)







i jeszcze tak:




fot. Anna Maria Sobocińska
Praga Północ ul. Ząbkowska, ul. Korsaka, ul. Kijowska
Dworzec Warszawa Wschodnia Osobowa, 5. 10. 2010r.

piątek, 12 listopada 2010

Dno Holiłódu. Pisia ma znów 16 lat.

Siostry z dna
Mam przyjaciółki na plantach,
stare żebraczki, wariatki.
W ich oczach są pierścionki,
z których wypłynęły drogie kamienie.
Opowiadamy sobie swoje życia
od dołu, od człowieczego dna.
Siostry z dna,
mówimy biegle językiem cierpienia.
Dotykamy swoich rąk,
to nam pomaga.
Odchodząc całuję je w policzek
delikatny jak woda.   

Anna Świrszczyńska, Jestem baba (1972) Kraków, Wyd. Literackie.





niedziela, 7 listopada 2010

20.

Kiedyś najbardziej lubiła kokardy i pozwalała mi czesać swoje loki udając, ze jej nie ciągnie i nie boli, kiedy ja to robię, siostrzanymi, dorosłymi dłońmi pełnymi miłości. Kokardy były wielkie i przyczepione do spinek. Nazywała je kocie. Co to za nazwa dla lansu z poprzedniej epoki - a przecież królowały nam wtedy wspaniałe lata '90 i małe sklepiki na rogu, za rogiem, w piwnicy.

Czasami wydaje mi się, ze pamiętam jej chrzest i że bawiła się długopisem i zlewam to w historię lata w Zagnańsku, przejazdu kolejowego i herbatki granulowanej jedzonej łyżką. Ukradkiem.Znam trochę historii zapisanych w zdjęciach. I wiele słów słyszanych zapamiętałam. Jestem od zawsze zupełnie najstarszą siostrą na świecie i być może jest to nasza cecha wspólna. Może nawet jedyna z tych cech bardziej szczegółowych niż - kobieta, wrażliwa, blabla.

Kiedyś nosiła na głowie czerwone wiaderko, dziś paznokcie ma różowe. Nawet. Jeżeli uznać, że Strażak Sam naprawdę jest kozakiem, to od dziewiętnastu już lat wierna jest ideałowi. Weź to obczaj - burza włosów i chwiejne, zamaszyste gesty.(te burze włosów każdy zna przy ustach dłoni chwiejny gest) Zamorduje spojrzeniem - spojrzeniem utuli. Tworzy, pije, śmieje się i chodzi. Nie wiadomo czemu zawsze z zamkniętymi jakoś drzwiami. Tylko płótno wie, co ona tam ma. Płótno plotkuje w nieznanych językach sztuki, miłości i żelatyny. Między tym, co można, tym, co trzeba, a tym, czego nie wolno zazwyczaj plącze się ona w zeznaniach i oddaje swój głos innym głosom.

im ciszej tym głośniej.
im gorzej tym niegrzeczniej.

od tygodnia pala fajkę, bo wybrałam jej maksimum lansu przy minimum smoły w płucach. Nie wiem, czy rozumie, że ma się nie zaciągać. 

Osobowość twórcza zaciąga się życiem. 

klnie, pije, gardzi. kocha, lubi, szanuje. 
zupełnie najmłodsza, tak szybko dorosła. 

Pedal boys!

An' I don't give a damn
'Bout my reputation
The world's in trouble
There's no communication
An' everyone can say
What they want to say
It never gets better anyway
So why should I care
'Bout a bad reputation anyway
Oh no, not me

lubię, kiedy mięknie nagle i mówi do mnie zdrobniale. Zazwyczaj wtedy wspominamy dzieciństwo i piosenkę zwaną "jesteśmy przyjacielami". Tytuł tego zdumiewającego utworui, dodajmy, całkowicie pokrywa się z  jego tekstem. Melodia naleciałością jest anglosaską, poproś na imprezie - na pewno zawyjemy, tak jak wtedy w łóżku, po weselu cioci Lili i Dareckiego, kiedy dorośli wciąż jeszcze lulali się w tańcu, ananasach i wódeczce z wstążeczką. Był tam jakiś pan w białych spodniach i dywan na ścianie z życzeniami, czy nie? A ciocia była najpiękniejszą księżniczką. Byłam wtedy dorosła, a ona jak zawsze była moją małą Myszką. I spałyśmy w majtkach, w pokoju cioci Mery, no i stworzyłyśmy arcydzieło. 

z nią to konie można kraść i może kiedyś odnajdę klucz do jej głowy. Choć wcale nie taka jest sprzeczna jak myśli. Sprzeczności przechodzą wraz z dotykaniem żyć i stają się naturalnymi dysonansami, świeżą myślą po kacu, niczym takim specjalnym. W naturze są sprzeczności, lato, zima, kosmos się trzyma na sprzecznościach, niebo i piekło, ogień i woda, przód i tył, rewers-awers-orzeł-reszka-myszka i kiszka. 

I don't give a damn 'bout my reputation
You're living in the past it's a new generation
A girl can do what she wants to do and that's
What I'm gonna do
An' I don't give a damn ' bout my bad reputation

I to prawda, że za dużo jest skurwysynów i dziwkarzy, za dużo nieudanych małżeństw, od cholery niewydarzonych emocjonalnie postaci z groteskowych rodzin. Więc sama rezygnuje i w mesjanizmie siostrzanym zanurzona może mi przetestować faceta, czy oby na pewno jest sensowny i czy ma jaja i czy pasuje na romantyczne eskapady w taksówkach, w poprzek czasu, przez neony miasta stołecznego Warszawa, aż po klatkę schodową. A ja wcale nie jestem zazdrosna.
jessss. 

i jutro, pojutrze, rano, w południe chodźmy na szejka czekoladowego, grycana i czekoladę - spiżarnia wiewiórki uchyla już drzwi. A potem, w końcu pokonam kaca mojego i czarodziejka gorzałka zaczaruje. 

pod rączkę i dookoła dookoła. 
od trzeźwości do miłości i z powrotem.